Nasi klienci to głównie zajęci przedsiębiorcy prowadzący biznesy o profilu globalnym oraz osoby na średnich i wysokich stanowiskach w średnich i dużych międzynarodowych firmach.
Rzadko dysponują chwilą wolnego czasu (i właśnie dlatego korzystają z usług Turbo Tłumaczeń), ale w naszej serii wywiadów będziemy starać się wyciągnąć od nich trochę informacji na temat ich globalnych i językowych wyzwań oraz strategii, które – mamy nadzieję – będą dla Was źródłem pomysłów i inspiracji.
Na dobry początek zadaliśmy kilka pytań Wojtkowi Szywalskiemu z PressPada. Zapraszamy do czytania i komentowania – Wojtek obiecał zajrzeć do komentarzy i odpowiedzieć na ewentualne pytania.
Tłumaczenia dla firm. Wyceniaj i zamawiaj online
Anna Ryś: Czym jest PressPad i czym zajmujesz się w firmie?
Wojtek Szywalski: PressPad rozwiązuje problem wydawców prasy, którzy nie nadążają za zmianami na rynku urządzeń mobilnych. Dzięki nam mogą oni przeskoczyć kilka kroków, wydać swój magazyn na iPadach i Androidach, a następnie przejść do marketowania i zarabiania na swojej treści. Czyli tego czym powinni się zajmować, zamiast walczyć z technologią.
Ja jestem content managerem, czyli odpowiadam za wszystko, co możecie przeczytać o PressPadzie.
AR: Cała Wasza komunikacja jest po angielsku. Dlaczego zdecydowaliście się na taki ruch i czy wiążą się z tym jakieś wyzwania?
WS: To nie jest rocket science (że tak zacznę od pięknej polszczyzny). Fakt, że cała nasza komunikacja jest w tym języku, to wynik globalnej strategii. Chcemy dotrzeć do największej możliwej grupy użytkowników z naszym przekazem i angielski nam na to pozwala. Choć ostatnio zastanawiamy się czy chiński nie jest lepszy :).
Oczywiście wiąże się to z pewnymi wyzwaniami. Jesteśmy w Polsce i nie możemy sobie pozwolić na zatrudnianie ludzi na podstawie tylko i wyłącznie ich poziomu znajomości języka angielskiego. Jest to jedno z wymagań, ale często bardziej liczą się inne umiejętności. Oznacza to, że nie wszyscy pracownicy są w stanie pisać teksty po angielsku na poziomie tzw. „native-like”.
W komunikacji z klientem na czacie czy przez e-maila nie jest to wielki problem, ale chcemy, żeby treści publikowane na naszej stronie brzmiały naprawdę dobrze. Możemy przysiąść nad tekstem i sami sobie z nim poradzić, ale nadal jesteśmy relatywnie małym zespołem i zwyczajnie nie mamy na takie rzeczy czasu. Dlatego wolimy pisać teksty po polsku i zlecać ich tłumaczenie profesjonalistom.
AR: Jak wygląda teraz wasza współpraca z tłumaczami?
WS: Zazwyczaj bardzo zależy nam na szybkości tłumaczenia. Posty na bloga piszemy na bieżąco i chcemy je na bieżąco publikować. Dlatego zlecamy tłumaczenia u was. Podobnie robimy z informacjami prasowymi, artykułami gościnnymi, ważnymi mailami, etc. Wszystko jest najpierw po polsku, bo tak jest po prostu szybciej.
Piszemy ok. 20 tys. słów miesięcznie. Bardzo mocno stawiamy na content marketing i nie robimy prawie żadnej płatnej reklamy. Dlatego piszemy dużo i często. Tak często, że kiedy opublikowaliśmy swój magazyn, pierwszy numer miał 150 stron (celowaliśmy w 30).
Miejsce w którym nie korzystamy z tłumaczy to chyba tylko interakcje na Twitterze. Jesteście turbo, ale jeszcze nie real time :).
AR: Właśnie – czas. Dlaczego tak bardzo zależy Wam na czasie?
WS: Oczywiście nie jesteśmy serwisem newsowym, to bardziej jest kalkulacja „co innego możemy zrobić w czasie, w którym byśmy pisali wszystko po angielsku”. To jest bardzo proste do zmierzenia. A mierzymy wszystko, więc wyszło nam, że piszemy po polsku 3x szybciej.
Dodatkowo, dzięki temu, że mamy u Was konto pre-paid, nie bawimy się w robienie przelewu czy płatność kartą przy każdym zleceniu i oszczędzamy jeszcze więcej czasu. Niby parę minut, ale czasu zawsze jest za mało, więc i to się liczy.
Mając problem tłumaczenia na różne języki z głowy możemy się skupiać się na tym jaki kształt ma przyjąć nasza komunikacja i przekaz, zamiast męczyć się z formą.
AR: Dzięki za rozmowę!
Tłumaczenia dla firm. Wyceniaj i zamawiaj online